DSP
DOKĄD STOPY POPROWADZĄ
Niedzielny poranek, czyli drugi dzień 16. wycieczki z cyklu Dokąd Stopy Poprowadzą okazał się rześki i słoneczny. Planowana trasa też jawiła się zachęcająco: Ludvíkov (Ludwików) – Zámecká hora (Góra Zamkowa) – Pytlácké kameny (Skały Kłusowników) – Žárový vrch – Rolandův kámen (Kamień Rolanda) – Karlova Studánka. Trasa nie za długa, bo raptem 10 km i ok. 650 m przewyższenia, ciepło i słonecznie, zacne towarzystwo — czegóż chcieć więcej?!
Wędrówka zaczynała się w Ludvíkovie, pod gospodą Koliba. Pierwszą część podejścia na Górę Zamkową ekipa przeszła błyskawicznie.
Po malutkiej przerwie na wyrównanie oddechu nadszedł czas na trudniejszą część wędrówki, którą kończyła wychodnia skalna z ułatwieniem w formie łańcucha. W Sudetach jest to element rzadko spotykany, pełniący właściwie rolę atrakcji. Tak też było w przypadku naszej ekipy — wszyscy sprawnie i z uśmiechem na twarzy pokonali ten skalny odcinek!
Po krótkiej wędrówce urokliwą ścieżką wszyscy stanęli na wierzchołku Góry Zamkowej, gdzie spędziliśmy parę chwil popijając herbatkę i pochłaniając przegryzki.
Po średniowiecznym zamku Fürstenwalde praktycznie nie zostało nic. Tylko pod altaną turystyczną znajdują się relikty po dawnej wieży mieszkalnej, zbudowanej niegdyś na planie prostokąta. Z kolei od strony przełęczy Pod Górą Zamkową widoczne są pozostałości po kamiennych murach obwodowych.
Odcinek z przełęczy pod Skały Kłusowników minął szybciutko. Po drodze moją uwagę zwrócił pewien wzór widniejący na przekroju ściętego drzewa. Do dziś się zastanawiam, czy jest on wynikiem działania natury, czy może jednak działalności człowieka.
Na wypłaszczeniu pod Skałami Kłusowników większość grupy z zapałem ruszyła przed siebie, wybierając ostrzejszą wersję podejścia. Wraz z Katarzyną i panią Ulą postanowiłyśmy wypróbować inną opcję i wybrałyśmy wyraźną ścieżkę, biegnącą stosunkowo równo. Po obejrzeniu mapy, doszłam do wniosku, że po przejściu kilkudziesięciu metrów, powinna pojawić się inna, biegnąca, aż na wierzchołek. Tak też się stało. Wybór ten umożliwił mi poznanie nowych skałek, a samo podejście stało się niezwykle malownicze!
Formacja skalna kojarząca się z grzybem obwieściła nam koniec podchodzenia.
Na polanie szczytowej zastałyśmy naszą ekipę, biesiadującą w najlepsze. Z przyjemnością dołączyłyśmy i spożyłyśmy drugie śniadanie.
Fragment pomiędzy Pytláckimi kamenami, a Žárovým vrchem jest spokojny i urokliwy. Wygodna dróżka wiedzie grzbietem na wierzchołek Žárovego vrchu. Wije się ona wśród bajkowych skał. Niektóre tworzą mini labirynty, o niesamowitych barwach kontrastujących z brązem podłoża.
Inne stanowią doskonałe schronienie przed deszczem i aż zapraszają do biwakowania lub tworzą baśniową oprawę dla ścieżki.
Na skalnej kulminacji Žárovego vrchu tradycyjnie wykonuję zdjęcie grupowe.
Wygodnie schodzimy do Sedlovej boudy. Znajduje się tam głaz z małą tabliczką, na której widnieje bardzo słabo czytelny napis. Po dokładnych oględzinach, okazało się, że wypisana jest tam prośba lasu.
Świerkowymi lasami, tego roku bogatymi w grzybne dary, doszliśmy do Kamienia Rolanda.
Rolandův kámen to potężne skalisko, którego ściany osiągają wysokość nawet 50. metrów, usytuowane na stoku góry Lyra.
Budują go gnejsy i łupki łyszczykowe. Dla potrzeb rozwijającej się turystyki miejsce przystosowano w poł. XIX w. Wykuto wtedy kamienne schody zabezpieczone barierkami, a na górnej platformie postawiono ławki, by turyści wygodnie mogli rozkoszować się panoramą. W latach 20. XX wieku postawiono tam modrzewiowy krzyż.
Dziś u podnóża skaliska stoi tablica informująca o wejściu na własną odpowiedzialność. Wejście na górę zabezpieczono solidnymi drewnianymi barierami, w które miejscami wkomponowują się skały.
Zejście do Karlovej Studánkí mija szybciutko, zwłaszcza, że nastała już późna pora obiadowa. W mojej głowie malowała się wizja czeskich knedli i kawy… Co prawda na obiad się nie zdecydowałam, ale pyszną kawę wypiłam, na dodatek dopuściłam się rozpusty w postaci różowego wielkiego loda o smaku arbuza!
Do Wrocławia dotarliśmy szczęśliwi, z niewielkim opóźnieniem, ale wszyscy dojeżdżający z daleka na pociągi zdążyli!
A jak będzie w październiku na Pradziadzie? Okaże się niedługo. Do zobaczenia!