Siedemnastowieczny pałac rodu von Herberstein, 6000 m2 komnat i korytarzy wypełnionych sgraffitem, polichromiami, freskami i sztukateriami, zegar na wieży pałacowej bijący o pełnej godzinie, tradycje barokowego teatru dworskiego zastąpione teatrem współczesnym — wszystko to tworzy niesamowitą atmosferę pałacu w Gorzanowie. To miejsce, gdzie to, co dawno odeszło łączy się z życiem płynącym tu i teraz.
Tegoroczny Dzień Ojca postanowiliśmy uczcić rodzinnym wyjazdem w Góry Stołowe.
Przez przypadek, podczas wymyślania planu B na okoliczność ulewy bądź innej niemocy górskiej, na fejsbuku pałacu w Gorzanowie znalazłam informację o organizowanym tamże nocnym zwiedzaniu przy świecach.
Batorów, bo tamtejszą Górską Bazę Noclegową obraliśmy jako miejsce noclegowe, od Gorzanowa dzieli ok. 30 km. Decyzja zapadła błyskawicznie. Oczywiście udajemy się zwiedzać!
W mojej wyobraźni już zaczął rozgrywać się spektakl świateł i cieni, tańcowały widma wspaniałych gzymsów, plafonów i sztukaterii z nutką kolorowych polichromii, mocno nadgryzionych zębem upływającego czasu ale wykonanych niegdyś pod kierownictwem Lorenzo Nicelli i Andrei Carove. W uszach błogo rozlewały się dźwięki klawesynu i fortepianu, bo przecież w każdym szanującym się pałacu takowe były. Myśli przecinały obrazki z wspaniałego pogrzebu Marii Maksymiliany, hrabiny von Herberstein, wyprowadzanej z pałacu powozem ciągniętym przez sześć czarnych ogierów w żałobnych uprzężach, poprzedzonym procesją dwudziestu czterech mężczyzn odzianych w czarne szaty. Słyszałam tętent koni, skrzypienie kół, a w tle chóralny śpiew.
Naprawdę nie mogłam się doczekać przekroczenia pałacowej bramy strzeżonej przez św. Jerzego.
Pamiętam ten pałac, mniej więcej sprzed 20 lat. Jego potężna, ponura sylwetka górowała nad wsią otaczając ją atmosferą marazmu, zniszczenia i zapomnienia. Sam pałac był w opłakanym stanie, zamknięty na dziesięć spustów, a na dziedzińcu suszyło się pranie mieszkańców zajmujących zabudowania przypałacowe.
Oszałamiający niegdyś park, przykład wspaniałego siedemnastowiecznego kompleksu ogrodowo-pałacowego, popadł w zaniedbanie, a z części zrobiono plac rekreacyjny dla mieszkańców. Największe wrażenie zrobiła na mnie loża VIP dla kibiców, chociaż do dziś nie wiem, jak na nią wchodzono. Jedynym rozwiązaniem wydaje się drabina, ale pewnie nigdy nie poznam zamysłu konstruktora.
Wieś Gorzanów, niegdyś zwaną Grafenort, odwiedziłam jeszcze raz stosunkowo niedawno, mniej więcej 2 lata temu. Okazało się wtedy, że dawne dobra rodu von Herberstein wykupiła Fundacja Pałac Gorzanów. Niestety źle trafiłam — akurat nie było nikogo, kto mógłby mnie i Kaśkę oprowadzić. Udało się wejść na dziedziniec pałacowy i zrobić kilka zdjęć. Na więcej nie było czasu, poza tym, jak to jesienną porą bywa, zaczął padać rzęsisty deszcz.
Po przyjeździe do siedziby majoratu ogarnęło nas zwątpienie. Czy nocne zwiedzanie na pewno się odbędzie? Nastroje uległy poprawie, kiedy zauważyłyśmy kilku turystów, którzy wyglądali na równie niespokojnych. Katarzyna udała się na poszukiwanie kasy, a ja zaczęłam fotografować. Nawet nie zauważyłam, gdzie uciekło mi pół godziny, kiedy Kaśka przybiegła mówiąc, że już wie co z biletami i gdzie zbiórka (na głównym dziedzińcu, przed pałacową kuchnią), że w ogóle mam się pośpieszyć, bo za minutę początek zwiedzania. Każdy fotografujący wie, że nie można połączyć fotografowania i słuchania opowieści przewodnika tak, by było to satysfakcjonujące w obu dziedzinach. W tym wypadku postanowiłam spróbować, wyszło niestety słabo.
Rzeczywiście, komnaty z bogatymi dekoracjami skrywał mrok, rozjaśniany ciepłym blaskiem świec rozstawionych w świecznikach. Łagodne światło uwypuklało szczegóły zdobień będących majstersztykiem, łagodziło jednocześnie rozdźwięk pomiędzy kunsztem renesansowych polichromii i fresków, a przepychem barokowych sztukaterii. Ciemność natomiast kryła odpadające tynki, kurz i wszystkie inne brzydkie ślady, jakie pozostawiły lata zaniedbań, dewastacji i zniszczeń. Głos przewodnika przenikała muzyka dobiegająca z Piano Baru, wzbudzając nutkę sentymentalizmu za minionymi czasami.
Nocny spacer po pałacowych wnętrzach nie tylko był przyjemnością samą w sobie. Przybliżył też zwiedzającym sylwetki właścicieli, anegdotki ich dotyczące, nieco historii dóbr gorzanowskich, pozwolił też docenić ogrom prac włożonych w odbudowę pałacu.
Największe wrażenie na mnie zrobiła kaplica pałacowa, w której w wymiarze architektonicznym jak i symbolicznym spotyka się dobro i zło, tak naprawdę alegoria otaczającego nas świata. Jedno od drugiego oddziela cienka granica, którą akurat w gorzanowskim przypadku zaznacza gzyms przedzielający ścianę. Ponad nim rozpościera się kraina zwana rajem — uosabiają ją pucołowate putta, przypominające anioły, otoczone jabłkami, gruszkami i winoroślą. Poniżej gzymsu znajduje się piekło — kraina grzechu i rozpusty, reprezentowane przez istoty kojarzące się z syrenami, ale posiadające skrzydła w kształcie tych, jakie mają nietoperze.
Zwiedzając gorzanowski pałac nie sposób pominąć salę teatru dworskiego, w którym reżyserią m.in. zajmował się Karl von Holtei, będący również aktorem. Przedstawienia odbywały się trzy razy w tygodniu w sezonie letnio-jesiennym. Na spektakle przybywała ówczesna elita hrabstwa kłodzkiego, ale też i miejscowa ludność — dla tej ostatniej warunkiem uczestnictwa było przywdzianie stroju ludowego. Dziś ozdobą sali jest sufit w pełni pokryty odrestaurowaną polichromią. Fundacja kontynuuje teatralne tradycje — w pałacu często odbywają się spektakle, przygotowania do jednego z nich mogłyśmy zobaczyć, zwiedzając.
Wrażenia po zwiedzaniu, moje jak i Kaśki, były pozytywne ale wyszłyśmy z jedną myślą: wrócimy tam za dnia i z większą ilością czasu. Wtedy będę mogła zwiedzić dokładnie pałac i poznać jego tajemnice, ale też będę miała czas na spokojne fotografowanie.
piękne zdjęcia i wszystko bardzo ładnie opisane! czekam na kolejny wpis?
Następny tekst już się pisze 🙂
Bardzo ładnie i zacne zdjęcia. Gratulacje!
Bardzo mi się podoba operowanie słowem: przeplatanie relacji z przebiegu wycieczki wraz z ciekawym opisywaniem miejsc, detali itp. oraz subtelnym podawaniem informacji historycznych, krajoznawczych i technicznych. Chce się czytać! A zdjęcia, świetnie wkomponowane w tekst, to pełen profesjonalizm! Tylko tak dalej! Czekam na kolejne relacje. 🙂
Ekstra fotki i polecam zwiedzanie pałacu?