Strzelno — Wzgórze św. Wojciecha, Lasy Miradzkie — Kamienne Miasto

W niedzielę 19 marca br. miałam przyjemność uczestniczyć w „Powitaniu wiosny w Strzelnie” zorganizowanym w Strzelnie i Lasach Miradzkich (woj. Kujawsko-Pomorskie).
Magia dwóch romańskich kościołów usytuowanych na Wzgórzu św. Wojciecha, podkreślona świetną opowieścią wspaniałego przewodnika — pana Damiana Rybaka, wspólna wędrówka związana z odkrywaniem tajemnic megalitycznych grobowców oraz, nieco młodszych, kurhanów, o których opowiadał pan Dawid Wawrzyniak. A wszystko to okraszone biesiadą przy ognisku.
Dzień minął w mgnieniu oka i okazał się przypomnieniem, że nie zawsze trzeba jechać gdzieś daleko, by zobaczyć coś ciekawego.

Rotunda św. Prokopa powstała w XII. wieku na planie koła, z granitowych ciosów, na tzw. surowym korzeniu. O jego wyjątkowości, i to na skalę europejską, świadczy forma architektoniczna — rotunda, owszem, ale zakończona, zamiast apsydą, kwadratowym prezbiterium. 

Przez wieki swego istnienia, prawie 900 lat, przechodziła różne koleje losu. Najbardziej dotkliwe zniszczenia poniosła podczas II wojny światowej — najpierw Niemcy przekształcili ją w magazyn, a później podczas odwrotu podłożyli ładunki wybuchowe. Na szczęście, eksplozja nie unicestwiła kościoła — mury o grubości 1,1 m – 2, 65 m, w większości, wytrzymały siłę wybuchu.

Świątynię wewnątrz odrestaurowano, zachowano jednak surowość wnętrza. W prezbiterium wzrok przykuwa rzeźba Madonny z Dzieciątkiem. Oko wytrawnego turysty dojrzy jeszcze  kilka bardzo ciekawych elementów.
Przy bocznych ścianach wystawiono bowiem pięć drewnianych tablic przedstawiających stacje Drogi Krzyżowej. Mają prawie 500 lat, wykonano je w 1531 roku z drewna lipowego. Przez większość czasu trzymano je na zewnątrz, na przyklasztornym cmentarzu, co tłumaczy zły stan zachowania.

Na północnej ścianie rotundy umieszczono kopię tympanonu fundacyjnego, oryginał, niestety, został zniszczony w 1945 r.

W świątyni zachowała się romańska empora (w wieży, od strony zachodniej), która otwiera się poprzez biforium do jej wnętrza.

Jest na tyle obszerna, że mogły się w niej odbywać prywatne nabożeństwa dla znamienitych osób, mających prawo w niej zasiadać. Zaliczano do nich: fundatora świątyni, królów oraz możnowładców. Rozpościera się z niej wspaniały widok na wnętrze kościoła.
W niedzielę, podczas zwiedzania, my, skromni uczestnicy, również dostąpiliśmy tego zaszczytu.

Podczas zwiedzania, nasz przewodnik opowiedział legendę o świętym Prokopie, który podobno ma pomóc samotnym pannom w odnalezieniu swojej miłości. Jak się okazuje, jest to cały obrzęd wraz z formułą magiczną, którego dokonać trzeba, tylko i wyłącznie, w Strzelnie.

W murach zewnętrznych, w pobliżu wejścia, znajduje się wyryty w kamieniu znak, przypominający swastykę. Uważa się, ze jest on związany z przedchrześcijańskim symbolem solarnym, oznaczającym ogień bądź słońce, ewentualnie może być to anagram fundatora.

Następnym etapem zwiedzania było muzeum, w którym moje największe zaciekawienie wzbudził romański portal. Łączył on niegdyś kościół z częścią mieszkalną klasztoru. Jako jedyny, zachował się  w Strzelnie w miejscu pierwotnym.

Ostatni etap naszego zwiedzania to kościół pw. Świętej Trójcy.

Przy pierwszym spojrzeniu budowla zdaje się być barokowa — szata architektoniczna, kolorystyka, detale, wszystko na to wskazuje. Jednakże powstał na przełomie XII/XIII w., jako budowla romańska. Aby się o tym przekonać trzeba jednak zajrzeć do wewnątrz…
Zanim jednak pochłonie nas skarbiec niesamowitości, warto spojrzeć na granitoidy wyeksponowane przed kościołem. Mają miliard osiemset  milionów lat, a czerwonawą barwę zawdzięczają dużej zawartości żelaza, o czym ciekawie opowiedziała pani Izabela.

Według legendy, na jednym z nich odbił się ślad koła z wozu św. Wojciecha. Głazy te również mogą być pozostałościami po warsztacie kamieniarskim, w którym obrabiano elementy z kamienia, użyte później w świątyniach.

Kościół pw. Świętej Trójcy w Strzelnie to skarbiec czasu: skamieniały amonit sprzed 160. mln lat, płaskorzeźbione romańskie kolumny, gotyckie sklepienia, oszałamiająca ilość relikwii, ale też i przedstawienia diabłów…
Główną atrakcją świątyni są romańskie kolumny, rzetelnie płaskorzeźbione. Przedstawiono na nich dwa przeciwieństwa: z jednej strony cnoty ludzkie (Mądrość, Sprawiedliwość, Cierpliwość), a z drugiej przywary i grzechy (Obżarstwo, Krzywoprzysięstwo, Rozwiązłość). Co ciekawe, kolumny, które dziś stanowią perełkę architektoniczną o zasięgu światowym, przez 200 lat były zamurowane. Ujrzały ponownie światło dzienne dopiero w 1946 r.

Drugim bardzo ciekawym elementem są barokowe konfesjonały, przez lata ukryte pod warstwą brązowej farby olejnej. Dziś odnowione, przyciągają wzrok soczystymi barwami i tematyką. Jako, że barok, to i odpowiednie przesłanie — w dolnych partiach widnieje nawiązanie do Memento mori — Pamiętaj o śmierci. Sceny stanowiły czytelne przesłanie dla społeczeństwa, formę Biblii pauperum.  Były też obrazowym przypomnieniem, co czeka chrześcijanina, gdy podda się czyhającym pokusom. Musiało być ono wyraźnie i działające na wyobraźnię. Stąd to niezwykle malownicze i bardzo rzadkie, przedstawienie istot diabelskich. Dodatkowym „smaczkiem” są inskrypcje w języku staropolskim.

 

Trzecim elementem, przyciągającym uwagę jest potężny, bogato zdobiony barokowy ołtarz boczny — Świętego Krzyża. Z daleka po prostu ołtarz, jednak gdy popatrzeć uważniej, to stanowi on ogromny zbiór relikwii, dokładnie jest ich 658.
Ale to nie koniec niezwykłości.

W nastawie ołtarzowej, w centralnej jej części umieszczono, gotycki krucyfiks. Ma on ponad dwa metry wysokości, wykonany został w drewnie lipowym w 2. poł. XIV w.  Artysta, w sposób niezwykle wierny, oddał cierpienie i nadchodzącą śmierć, widoczne na twarzy Chrystusa. Widok ten mocno zapada w pamięć…

Antepedium ołtarza skrywa niespodziankę. Na co dzień przykrywa je płyta dekoracyjna, odsłaniana w Wielki Piątek. Wtedy to ołtarz staje się oprawą dla Grobu Pańskiego.

Elementy romańskie otulone barokową szatą, w świetle faktów i legend, okraszone dobrą opowieścią przewodnicką — wszystko to sprawiło, że mogłabym zagłębiać się w ten dziejowy labirynt znacznie dłużej. Niestety, biesiada z kawą i jedzonkiem, a także spacer po starożytnym cmentarzysku, upominały się o naszą obecność. Trzeba było ruszać dalej, do Lasów Miradzkich.

Kiedy dojeżdżamy na miejsce, biesiada trwa, a pan Dawid Wawrzyniak opowiada o megalitycznych grobowcach i kurhanach.

Nadchodzi też czas na wspólny spacer do Kamiennego Miasta, nazwany przeze mnie: „W poszukiwaniu starożytnego cmentarzyska…”
Lasy mają to do siebie, że podlegają ciągłej zmianie — wskutek wyrębów drzew, niektóre drogi znikają, inne się pojawiają. Powoduje to czasem drobne problemy orientacyjne. Zwłaszcza jeśli wędrówkom towarzyszą gorące dyskusje.
Na szczęście, towarzysze i towarzyszki wędrówki zachowali czujność, i wspomagając się umiejętnością czytania map, udało się nam trafić we właściwe miejsce.

Po wspaniałych grobowcach dziś pozostały tylko ślady w ukształtowaniu terenu. Jednak, słuchając pana Dawida, uruchamiamy wyobraźnię i przenosimy się milenia wstecz. Wyobrażamy sobie potężne grobowce i kurhany, których rzeczywiście w tym miejscu musiało być sporo.
Oczywiście, ja dopisuję sobie to miejsce do listy miejsc, gdzie niedługo muszę wrócić i poświęcić im znacznie więcej czasu i uwagi.

W drodze powrotnej robimy sobie na pamiątkę zdjęcie grupowe i wracamy do punktu wyjścia.

Kasia i ja wycieczkę uznajemy za udaną i bardzo dziękujemy organizatorom.
Pozdrawiamy.

Obrazek charakteryzujący blog Agatowy Dziennik